sobota, 6 sierpnia 2016

Piąty

Siedział w swoim gabinecie, bezmyślnie gapiąc się za okno. W jednej ręce trzymał odpalonego papierosa, a w drugiej nerwowo obracał długopis.
 - Josh - podskoczył słysząc swoje imię. - Nie chcą z nami rozmawiać, jedyne co ich interesuje to ty. Chcą rozmawiać z tobą, a najlepiej to zobaczyć cię jak najszybciej. 
- Ta, a może pobić do nieprzytomności ewentualnie strzelić mi w łeb, od razu na wejściu - odburknął zirytowany, wstając z fotela i podchodząc do okna, żeby wyrzucić spalonego już papierosa.
- W takim razie co zamierzasz zrobić? Stary, jak nie podejmiesz jakiejkolwiek decyzji w tej sprawie oni zabiją twoją córkę, nie zdziwię się jak w prezencie dostaniesz nagranie uwieczniające tę chwilę - odpowiedział mu wspólnik patrząc na niego oczekującym jakichkolwiek wyjaśnień wzrokiem.
- Cholera, nawet nie wiem czy chcę ją ratować, rozumiesz? Widziałem tę dziewczynę może dwa, trzy razy w moim życiu, ona do tej pory była przekonana, że nie żyje, a ja mam poświęcić dla niej cały nasz interes? Swoje życie? Nic mnie z nią nie łączy Steve.
- Ty pieprzony egoisto, miej na uwadze choćby swoją żonę, którą podobno kiedyś kochałeś! I zostawiłeś ją z tym wszystkim samą!
- Wciąż ją kocham - odpowiedział niemalże szeptem odwracając się do Steva plecami. - Za godzinę zbieramy się wszyscy w sali konferencyjnej - oznajmił po czym wyszedł, omijając stojącego w drzwiach mężczyznę.

*********


Zerwałam się jak poparzona, nie mogąc pozbierać myśli rozejrzałam się dookoła, zastanawiając się czy aby przypadkiem to wszystko nie jest tylko zwykłym koszmarem. Nie byłam w stanie stwierdzić jak długo spałam, godzinę? Dwie? Czy może więcej? Nie wiedziałam nawet jaka jest pora dnia, bo w pomieszczeniu nie było okien a jedyne co widziałam to przenikliwa ciemność. Trudno mi było określić też jak długo już mnie tu trzymają, przez nieregularny sen wszystko zdążyło mi się pomieszać. Byłam niemalże pewna, że za chwilę otworzą się drzwi i stanie w nich Harry lub co gorsza Kurt, który zapewne dowiedział się o mojej idiotycznej próbie ucieczki i o ataku na Harrego. Sama nie wiedziałam co byłoby gorsze, spojrzeć w oczy człowieka, którego próbowałam skrzywdzić czy znów patrzeć na ohydną twarz tego zboczeńca. Nad czym ja się w ogóle zastanawiam? W tej sytuacji używanie pojęć " gorsze/lepsze" jest bez sensu. To sytuacja bez wyjścia, tak czy siak niebawem stanie mi się krzywda, to tylko kwestia czasu, jestem pewna. Nie wiem jak w ogóle mogłam pomyśleć, że jestem w stanie znaleźć w Harrym jakiekolwiek oparcie, to ewidentny akt desperacji. Żeby odtrącić od siebie tysiące głupich myśli zaczęłam zagłębiać się we wspomnienia, nawet te najbardziej odległe. W mojej głowie kłębiły się obrazy mamy, Amelii a nawet Alexa, nasze wspólne wyjazdy, wakacje nad morzem, te najlepsze czasy kiedy jeszcze mama była zdrowa, a jedynym zmartwieniem jakie miałam to osiągnięcie jak największych sukcesów w szkole. Zawsze chciałam być we wszystkim najlepsza, lepsza niż inni. Teraz zamiast zastanawiać się jak uciec z tego podłego miejsca powinnam myśleć jaką uczelnię wybiorę, bo w końcu zainteresowały się mną dwie z najlepszych na całym świecie. Znów do moich myśli wdarł sie Harry, zaczęłam zastanawiać się jakie on prowadził dotychczas życie, czy dobrze się uczył, czy ma dziewczynę i swoich najlepszych kumpli, wygląda na niewiele starszego ode mnie, być może jest nawet w moim wieku, sam powinien zastanawiać się nad kierunkiem studiów, a może już ma coś konkretnego na oku? Z moich rozmyśleń wyrwał mnie niewielki snop światła wpadający do pomieszczenia przez uchylone drzwi, nawet nie słyszałam przekręcenia klucza. Chwilę później całe pomieszczenie wypełniło się światłem a moim oczom ukazał się Harry, który trzymał w rękach dwie torby. Bałam się na niego spojrzeć, a gdy już znalazłam w sobie dość odwagi by to zrobić bardzo się zdziwiłam. Z jego twarzy nie mogłam odczytać żadnych emocji, byłam niemal pewna, że wparuje tu wkurzony i zrobi mi ogromną awanturę po czym dostanę w twarz i znów zasnę na kilka godzin, dlatego brak jakichkolwiek oznak złości był dla mnie dość zaskakujący. Chłopak przykucnął przy mnie po czym podał mi dwie torby.
- Wydaje mi się, że masz tu wszystko, co będzie ci potrzebne, żeby doprowadzić się do porządku. Nie byłem pewien ekhm.. - zlustrował mnie wzrokiem i byłam niemal pewna, że trochę się zarumienił. - Nie wiedziałem jaki masz rozmiar ubrań, mam nadzieję, że dobrze trafiłem - powiedział wskazując torbę, w której zapewne znajdowały się ubrania.
- Dziękuję - spojrzałam na niego na ułamek sekundy, po chwili znów spuszczając wzrok.
- Anastasio, chciałbym żebyś wiedziała - zaczął, a ja żeby zająć się czymkolwiek zaczęłam przeglądać rzeczy znajdujące się w torbach.
Chwyciłam butelkę wody i spojrzałam na niego pytająco.
- Pij, śmiało - usłyszałam po czym wzięłam kilka dużych łyków wody i zaczęłam dalej grzebać się w rzeczach. Jeansy marki Wrangler? Co to ma być? Nie dość, że ten dupek trafił z rozmiarem to jeszcze kupił jedne z najdroższych spodni.
- Widzę, że nie musisz oszczędzać pieniędzy - powiedziałam z pogardą. W moim domu nigdy się nie przelewało, musiałam odkładać każdego funta by móc kupić sobie nowe, markowe ubrania a on od tak kupuje komuś, kogo i tak planuje prędzej czy później skrzywdzić spodnie, na które ja zbierałabym dwa miesiące.
- Nie nałożę tego - burknęłam, zanim zdążył cokolwiek powiedzieć. Widziałam że w torbie znajdują się też różnego rodzaju kosmetyki. - Tego też nie zamierzam używać - odsunęłam od siebie obie torby.
- Posłuchaj i spróbuj nie wtrącać mi się w zdanie - powiedział. - Musisz wiedzieć, że jestem tu ostatnią osobą, która chciałaby cię skrzywdzić, dlatego myślę, że powinnaś być na tyle mądra żeby nie próbować krzywdzić mnie - zaśmiał się. - Jedynie twój ojciec zasługuje na jakiekolwiek krzywdy i przykrości, uwierz mi. Zacznijmy od nowa, bez przekrętów i idiotycznych prób uwolnienia się. Jestem Harry, jak mniemam twój rówieśnik, miło mi cię poznać Ano, a teraz ubierz się proszę i doprowadź do porządku, bo za chwilę wychodzimy - uśmiechnął się wyciągając do mnie dłoń a ja kompletnie oniemiałam.


((Harry))


Kiedy dziewczyna skończyła brać prysznic i mogłem ją zaprowadzić ponownie do pomieszczenia, w którym się znajdowała przez ten cały czas, zszedłem na dół i wyszedłem na zewnątrz, by zaczerpnąć świeżego powietrza. Wyciągnąłem z kieszeni paczkę papierosów, po czym jednego z nich odpaliłem, opierając się o ścianę naszej siedziby. Zamknąłem oczy i zacząłem wszystko analizować czy aby na pewno robimy wszystko dobrze, i czy właściwie ta dziewczyna jest nam potrzebna. Kurt mówi, że to najlepsza przynęta na jej ojca. Mimo, że nie przepadam za tym wieśniakiem to wiem, że ojciec szanował go najbardziej ze wszystkich swoich wspólników i czy tego chcę czy nie, mam brać pod uwagę jego pomysły. Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi a potem ujrzałem szeroką i dosyć niską postać, co wskazywało na to, że to był nie kto inny jak Kurt.
- I co Styles, romans z naszą księżniczką udany? Powiedz nam chociaż kiedy ją zaliczysz - powiedział drwiąco, odpalając papierosa. Spojrzałem na niego i wypuściłem dym.
- Słuchaj durniu, nazywaj to sobie jak chcesz - ponownie się zaciągnąłem, wypuszczając dym prosto na jego twarz. - Ta dziewczyna jest dla mnie nikim. Może nawet umrzeć, wszystko mi jedno. Chcę żeby zaczęła mi ufać, żeby współpracowała z nami, rozumiesz? Myślisz, że przez gwałt czy bicie jej to zacznie coś robić? - wyrzuciłem skończonego papierosa. - Oczywiście, że nie. Może nawet w jakiś sposób nam uciec i zeznać policji, że znęcamy się nad nią a co gorsza, że ją porwaliśmy. A to byłoby chujowe, nie sądzisz? - miałem nadzieję, że Kurt mi uwierzy, bo sam na chwilę obecną nie wierzę w to, co mówię. Kurt patrzył na mnie i wyglądał jakby nad czymś się zastanawiał, po czym zaczął się śmiać.
- Oj Harry - pokręcił głową. - Jeszcze tyle musisz się nauczyć, bo na razie nie dorównujesz swojemu ojcu ani trochę. I nie myśl sobie, że ta dziewczyna odejdzie od nas kiedy jej ojciec zostanie zabity. Zamierzam się z nią w końcu zabawić po tym wszystkim, od początku mam ochotę na jej ciało - zaśmiał się a jego twarz wyglądała tak jakby ten moment odgrywał się przed jego oczami. - Ale wiesz co Harry? To nie jest głupi pomysł żeby ci zaufała. Najlepiej to rozkochaj ją w sobie.
- Co? - zaśmiałem się z niedowierzaniem. - Pojebało cię do reszty? - czy on był poważny?
- Przemyśl to. Myślę, że w taki sposób szybciej zdobędziesz jej zaufanie. - Skończył palić papierosa i wszedł do środka.


*********


Siedział w swoim fotelu w sali konferencyjnej przy dużym stole. Miał idealny widok na każdego ze swoich współpracowników. Wstał, kiedy wszyscy zajęli już miejsca:
- Zebraliśmy się tutaj może w trudnej sprawie, a może nawet i nic nie znaczącej, i zapewne nawet domyślacie się o co może chodzić - westchnął zrezygnowany. - Między innymi chodzi o moją córkę, którą podkreślę, że widziałem może trzy razy w życiu, wiem, że nie jestem najlepszym wzorem na ojca, ale sami wiecie, że dla naszego interesu poświęcę wszystko a nawet własną rodzinę. Przejdźmy zatem do sedna naszego spotkania. Wiecie sami jaką ważną pozycję mam wśród nas wszystkich, a beze mnie to wszystko straciłoby na wartości, dlatego czekam na wasze propozycje w tej całej sprawie.
- Nie rozumiem sensu tego spotkania, wezwałeś nas po to żeby powiedzieć nam jak ważna jest twoja osoba i że tak naprawdę gówno obchodzi cię co stanie się z twoją córką? - powiedział jeden z moich wspólników.
- Może zamiast pieprzyć nam jak ważny jesteś, to przestań zgrywać panienkę i ją kurwa uratuj, bądź mężczyzną takim jak właśnie siebie opisujesz - krzyknął ktoś przy drzwiach. Nie wiedziałem co powiedzieć. Każdy z nich uważał, że jestem tchórzem. Możliwe. Lubię mieć szczerych pracowników, jednak boję się, że gdy zrobię jeden niewłaściwy krok, a wszystko na co tak ciężko pracowałem przez całe życie może mi uciec sprzed nosa. Widocznie jednak nie mam wyboru.
- Dobra robimy to.


******


Harry kazał ubrać mi się w czerwoną obcisłą sukienkę oraz włożyć czarne szpilki. Nigdy w życiu z własnej woli nie ubrałabym się tak, ponieważ cenię w sobie skromność, a bycie wyzywającą nie leży po mojej dobrej stronie. Nie wiedziałam też dokładnie co się dzieje, ponieważ Harry nałożył mi czarną opaskę na oczy żebym nie widziała zupełnie niczego, po czym pomógł mi wejść do samochodu, a podkreślę, że ciężko było mi się w drapać do wozu w tych szpilkach. Jak za każdym razem pytałam gdzie jedziemy, gdzie mnie zabiera i na co jestem mu dzisiaj potrzebna, to odpowiada krótko - spotkanie biznesowe. No tak, powinnam się w końcu zamknąć, bo moja ciekawska wszystkiego strona może wprowadzić mnie do grobu szybciej niż bym tego chciała. Gdy Harry wsiadł po stronie kierowcy, usłyszałam, że nagle zablokował drzwi w aucie żebym nie mogła wyjść.
- Serio? - warknęłam pod nosem.
- Jestem gotowy na wszystko Ano, nie ufam ci i trochę minie czasu zanim odmieni mi się to. - Odparł ze spokojem w głosie, co ostatnio jest u niego codziennością.
Przez resztę drogi nie odzywaliśmy się do siebie, co było jak dla mnie bardzo niekomfortowe, nie wiem nawet jak długo jechaliśmy, czy jest dzień czy noc. Mam nadzieję, że ten cały koszmar się szybko skończy.
- Jesteśmy już - odparł po czym wyszedł z samochodu, po chwili otworzył mi drzwi i gdy ustałam na ziemi, on zdjął mi opaskę z oczu.
- Boję się - szepnęłam. On gdy usłyszał moje słowa, spojrzał na mnie jakby z troską? Nie wiem jak to opisać, Harry jest osobą, którą ciężko rozszyfrować. Może właśnie ta jego tajemniczość sprawia, że jednak chciałabym wiedzieć co się kryję pod tą zimną, bezuczuciową maską. Jego oczy szybko wróciły do swojej dawnej postaci.
- Chodźmy, nie chcę się spóźnić, to spotkanie jest dla mnie bardzo ważne - chwycił mnie za rękę bez żadnych ogródek, po czym pociągnął mnie w stronę jakiegoś lokalu w stylu lat 50.
W środku nie było zbyt przyjemnie, to wszystko wyglądało jakby to była siedziba jakiegoś gangu czy coś, ale mam nadzieję, że to tylko takie dekoracje, a ci ludzie to wcale nie gangsterzy. Podeszliśmy do jakiejś grupki, która wstała ze swoich miejsc gdy nas zobaczyła.
- Chciałbym wam przedstawić Anastasię, to właśnie jej ojciec spierdolił nam cały wspólny interes - rzekł Harry.
- No proszę, proszę - odpowiedział jeden z przerażających typów, po czym chwycił moją dłoń by ją pocałować, jednak Harry szybko zareagował i odsunął mnie od niego.
- Czy mogłabym skorzystać z toalety? - szepnęłam do Harrego, obiecując mu, że nie zrobię nic głupiego.
Skierowałam się do łazienki i gdy weszłam przekręciłam zamek w drzwiach żeby nikt tu nie wchodził, musiałam ochłonąć. Spojrzałam w lustro i nagle zamarłam. Strasznie schudłam przez ostatnie dni, miałam podkrążone oczy, kilka siniaków na moich ramionach oraz lekkie zadrapania na moich policzkach. Nawet nie sądziłam, że wyglądam tak strasznie. Osunęłam się po ścianie i już nie wytrzymałam, łzy samoczynnie płynęły mi z oczu. Byłam taka bezsilna, chciałabym żeby już się to skończyło. Tęsknie za domem a przede wszystkim za mamą, która prawdopodobnie umiera z rozpaczy. Dlatego za to wszystko coraz bardziej nienawidzę mojego ojca, którego nigdy nie poznałam, a jednak potrafił zniszczyć moje życie.